Republika Południowej Afryki to kraj, który fascynuje mnie swoją historią oraz teraźniejszością. Pomimo licznych ostrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa, wraz z żoną przemierzyliśmy samochodem kilka tysięcy kilometrów w tym kraju – od Johannesburga przez Kruger Park, Suazi, Drakensberg, KwaZulu-Natal, aż po Wybrzeże Oceanu Indyjskiego, od Parku Narodowego iSimangaliso do Durbanu. Szczególnie zachwyciła mnie Prowincja Przylądkowa Zachodnia (Western Cape), z Kapsztadem jako jej sercem, do którego uwielbiam wracać ze względu na wspaniałą przyrodę oraz, w równym stopniu, walory gastronomiczne Kapsztadu i okolic.
Region winiarski Western Cape w Południowej Afryce jest jednym z najbardziej prestiżowych i renomowanych na świecie obszarów produkcji wina. Wyróżnia się wyjątkowym mikroklimatem, sprzyjającym uprawie różnorodnych odmian winorośli, co umożliwia producentom wina oferowanie szerokiej gamy win o wysokiej jakości. Tradycja winiarska tego regionu sięga XVII wieku, kiedy to pierwsze winnice zostały założone przez osadników holenderskich, a następnie rozwinięte przez Francuzów hugenotów, którzy przywieźli ze sobą bogate doświadczenie winiarskie.
We wrześniu 2014 roku, podczas wizyty w RPA i pobytu w Western Cape w okolicach Franschhoek, uznawanego za „kulinarną stolicę” Południowej Afryki, wziąłem także udział w maratonie w Kapsztadzie. Byłem wówczas dość dobrze przygotowany, co pozwoliło mi przebiec pierwszą połowę trasy w czasie, który dawał mi szansę na pobicie mojego rekordu życiowego. Wczesnym rankiem temperatura powietrza wynosiła 16°C, ale z biegiem czasu i przebywania dystansu wzrosła do ponad 30°C w drugiej części maratonu. Na drugiej połowie dystansu, zmęczony, pokonałem ją o 50 minut dłużej. Pomimo tego nieprzyjemnego doświadczenia, była to wielka przygoda, ponieważ bieganie na długich dystansach w Południowej Afryce ma nieco inny charakter. Czarnoskórzy biegacze zwykle walczą o jak najlepsze rezultaty, natomiast biali Burowie traktują bieganie jako wydarzenie towarzyskie i niemal piknik, a mimo to osiągają całkiem dobre czasy. Zaskoczyło mnie w Kapsztadzie, kiedy zobaczyłem biegaczy z rodzinami, którzy urządzali piknik na połowie trasy.
Podczas tego pobytu dowiedziałem się z pierwszej ręki, że dla biegaczy długodystansowych kwestią honoru jest ukończenie dwóch kultowych maratonów: Old Mutual Two Oceans Ultra w Kapsztadzie oraz Comrades Marathon o długości około 88 kilometrów, odbywającego się corocznie w prowincji KwaZulu-Natal w RPA, między miastami Durban i Pietermaritzburg, uznawanego za najstarszy ultramaraton na świecie.
Old Mutual Two Oceans Ultra w Kapsztadzie to jeden z najbardziej prestiżowych i wyjątkowych maratonów na świecie, ze względu na malownicze trasy biegu, które obejmują wybrzeża Atlantyku i Oceanu Indyjskiego oraz przepiękne widoki Gór Stołowych.
Bez zbędnej zwłoki podjąłem działania, które pozwoliły mi się zarejestrować na maraton Old Mutual Two Oceans Ultra już w roku 2015. W ramach przygotowań pobiegłem luźno maraton w Sewilli w lutym, a następnie zwiększyłem intensywność treningów, mając na uwadze wyzwanie, jakim jest ultramaraton w Kapsztadzie. Na dwa tygodnie przed startem zacząłem odczuwać ból w kolanie. Nie przywykłem narzekać na drobne kontuzje i zacząłem zażywać, jak zwykle w takich przypadkach, Voltaren SR 100 – środek przeciwbólowy i przeciwzapalny w tabletkach o przedłużonym uwalnianiu. Pomogło, ale tylko na chwilę. Na dwa dni przed wylotem, w panice, zrobiłem rezonans magnetyczny kolana, a diagnoza pokazała, że mam znaczny ubytek chrząstki w kolanie, co zdaniem uznanych specjalistów eliminowało mnie z biegania długich dystansów na zawsze. Teoretycznie mogłem poddać się blokadzie przeciwbólowej, polegającej na wstrzyknięciu leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych bezpośrednio do przestrzeni stawowej. Mój lekarz prowadzący kategorycznie odmówił, argumentując, że to może być mój ostatni maraton w życiu. Wyposażony w hurtowe ilości paracetamolu i ibuprofenu, poleciałem do Kapsztadu z rodziną, planując pozostać w Prowincji Przylądkowej na Wielkanoc. Ostatecznie nie wystartowałem, ale pobyt, jak zwykle, był bardzo udany. Pojechaliśmy do Franschhoek, Paarl, Riebeek oraz spędziliśmy kilka dni w Tulbagh. Wszędzie nocowaliśmy w winnicach, które oferowały doskonałe warunki mieszkaniowe, zazwyczaj w domach letniskowych, położonych wśród winorośli.
Dwa lata później wróciłem do Kapsztadu, by podjąć kolejną, tym razem zdając sobie sprawę, że ostatnią próbę ukończenia tego kultowego maratonu.
Maraton Old Mutual Two Oceans Ultra oferuje dwie główne trasy: 56-kilometrową trasę ultra oraz 21-kilometrową trasę półmaratonu. Trasa ultra, będąca szczególnie wymagająca, prowadzi uczestników przez trudne tereny górskie, zapewniając niezapomniane wrażenia widokowe.
Wydarzenie przyciąga biegaczy z całego świata i można się na nie zapisać, legitymując się czasem poniżej 5 godzin na dystansie 42,2 km, osiągniętym w ciągu 9 miesięcy przed datą startu. Lista startowa zapełnia się w ciągu kilku godzin od otwarcia rejestracji, więc trzeba mieć szczęście, aby się dostać.
Trasa maratonu Old Mutual Two Oceans Ultra oferuje uczestnikom niezwykłe doświadczenie biegu wzdłuż wybrzeży dwóch oceanów: Oceanu Indyjskiego i Atlantyckiego. Pierwsze piętnaście kilometrów trasy, lekko pofałdowanej, na której biegnie się jeszcze w nocy, ale Ocean Indyjski wita biegaczy wschodem słońca. Trasa, biegnąca wzdłuż Oceanu Indyjskiego, jest raczej płaska i prowadzi przez malownicze miejscowości, słynące z kolorowych drewnianych domów – Muizenberg, Kalk Bay, Fish Hoek.
Przebiegając wybrzeżem Oceanu Indyjskiego, uczestnicy mogą doświadczyć ciepłych i łagodnych klimatów, co stanowi kontrast w stosunku do bardziej surowych warunków panujących nad Oceanem Atlantyckim. Po dwudziestu kilometrach trasa skręca w prawo, by przeciąć Półwysep Przylądkowy i dotrzeć, po dziesięciu kilometrach górzystej drogi, do Oceanu Atlantyckiego.
Trasa wzdłuż Oceanu Atlantyckiego jest bardziej dzika i surowa, prowadząc przez skaliste wybrzeża, wysokie klify z widokiem na potężne fale rozbijające się o skały, tworząc niesamowity widok i atmosferę, która dodaje ekscytacji i dramatyzmu do biegu.
Chapman’s Peak Drive to ikoniczna część trasy maratonu Old Mutual Two Oceans Ultra, oferująca niezapomniane widoki i wyzwania dla biegaczy. Droga ta, wiodąca przez skalisty przylądek Chapman’s Peak, jest znana z licznych zakrętów i serpentyn, które prowadzą biegaczy w dół klifów i w górę wzgórz, oferując spektakularne widoki na malownicze wybrzeże i okoliczne góry.
Chapman’s Peak to najpiękniejsze miejsce na trasie maratonu, oferujące biegaczom niesamowite widoki na Ocean Atlantycki oraz okoliczne góry i wybrzeża. Stromy i dość długi zbieg do Hout Bay biegnie się naprawdę z pełną ekscytacją, a gdy zobaczyłem znak 42,195 m, pomyślałem, że to będzie mój dzień i że dam radę przebiec całą trasę, chociaż dobrze wiedziałem, że kilkukilometrowy podbieg na Constantia Neck będzie nie lada wyzwaniem. Emocje z pewnością uwolniły dodatkowe porcje adrenaliny, i najtrudniejszą część trasy pokonałem radosny, mijając wielu biegaczy. Podczas wspinaczki mogłem podziwiać widoki na winnice Constantia, które są uznawane za jedne z najstarszych w regionie Kapsztadu. Myślami byłem już w restauracji Jonkershuis Constantia, w najstarszej winnicy w Afryce Południowej, gdzie mieliśmy świętować pobyt w Kapsztadzie. Teraz wiedziałem, że będzie co świętować! Końcowe sześć kilometrów to bieg w dół Rhodes Drive, drogą wijącą się wzdłuż wschodniego zbocza Góry Stołowej. Gdy przekroczyłem linię mety, poczułem się tak szczęśliwy, że chciało mi się krzyczeć, co dałem wyraz, wydając dzikie dźwięki. Dopiąłem swego.