Mount Logan (5,966 m n.p.m.) to drugi najwyższy szczyt Ameryki Północnej, nieznacznie niższy od Mount McKinley. Jest to najwyższa góra Kanady, położona w paśmie Gór Świętego Eliasza, w zachodniej części Kanady na terytorium Jukonu, blisko granicy z Alaską.
Masyw Logana tworzy rozległy kompleks górski, porównywalny wielkością do Szwajcarii. Jest silnie zlodowacony, pokryty przez potężne lodowce, takie jak Logan, Seward, Hubbard, i inne. Na górze i w jej okolicach występują ekstremalnie niskie temperatury. 26 maja 1991 roku zanotowano tam rekordowo niską temperaturę -77,5 °C, najniższą odnotowaną poza Antarktydą. Ze względu na to, że była mierzona na dużej wysokości, nie jest uznawana za najniższą temperaturę na kontynencie północnoamerykańskim. Mount Logan został po raz pierwszy zdobyty 23 czerwca 1925 roku przez międzynarodową wyprawę (kanadyjsko-brytyjsko-amerykańską), która była prawdziwą epopeją – wyruszyła z McCarthy i trwała 65 dni. Trasa wiodła najpierw wzdłuż rzeki Chitina, a później przez lodowiec King’s Trench.
Dziś najbardziej popularna trasa na szczyt również wiedzie przez lodowiec King’s Trench, gdyż choć jest długa i wyczerpująca, uchodzi za trasę o średnim stopniu trudności. Nasz plan wspinaczki zakładał skrócenie czasu wyprawy do minimum i obejmował:
1. Przylot do Anchorage i Przejazd do Chitina
- Odległość: 480 km.
- Czas podróży: Około 6-7 godzin.
- Trasa: Podróż prowadzi przez Richardson Highway (AK-1 i AK-4), a następnie Edgerton Highway (AK-10). Trasa wiedzie przez malownicze krajobrazy, z widokiem na góry Chugach i rzekę Copper.
- Chitina: Małe, historyczne miasteczko, dawniej centrum handlowe dla górników. Dziś stanowi bramę do Wrangell-St. Elias National Park and Preserve.
2. Lot z Chitina do Ultima Thule Lodge
- Ultima Thule Lodge: Rodzinne schronisko położone w sercu dzikiej Alaski, własnością Paula Clausa, który w 1980 roku uczestniczył w słynnej polskiej wyprawie na Mount Everest kierowanej przez Andrzeja Zawadę. 17 lutego Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki jako pierwsi w historii zdobyli zimą Mount Everest.
3. Lot na Lodowiec Quinto Sella
- Lodowiec Quinto Sella: Zapewnia dogodny dostęp do południowej strony Mount Logan i jest popularnym punktem startowym dla wspinaczy.
4. Wspinaczka do Bazy pod Mount Logan
- Planowana Wspinaczka: Na nartach z bagażem na saniach przez obozy na wysokościach 3,000 m, 3,500 m, 4,200 m, 5,000 m i 5,400 m.
5. Atak Szczytowy
- Po osiągnięciu ostatniego obozu na Football Field (5,400 m n.p.m.), planowany atak szczytowy w sprzyjających warunkach pogodowych.
6. Zjazd na Nartach
- Zjazd: Do pasa startowego na lodowcu Quinto Sella.
7. Powrót do Cywilizacji
- Powrót: Samolotem do Chitina, a następnie samochodem do Anchorage.
Logistyka i Wyzwania
Wspinaczka rozpoczyna się z bazy (American Airport) na lodowcu Quinto Sella Glacier, około 9 km od granicy Alaski i Jukonu lub nieco dalej na początku lodowca King’s Trench (Canadian Airport), do którego można dotrzeć w ciągu około 6 godzin. Logistyka jest kluczowym elementem wyprawy na Mount Logan, który jest stosunkowo rzadko odwiedzany – rocznie pojawia się tam zaledwie 80-100 wspinaczy. Większość wypraw wybiera opcję amerykańską, rozpoczynającą się od przylotu do Anchorage, następnie jazdy do Chitina i przelotu na lodowiec małym samolotem.
Jedynym pilotem, który regularnie ląduje na lodowcach w Górach Świętego Eliasza i Wrangella, jest Paul Claus, znakomity wspinacz i fenomenalny pilot, będący żywą legendą Alaski. Jego DeHavilland Turbo Otter, to największy i najdzielniejszy z całej floty małych samolotów stacjonujących u stóp Ultima Thule, do której ściągają żądni przygód Amerykanie, Szwajcarzy, Austriacy, Włosi i inni. Paul Claus uczestniczył w polsko-amerykańskiej wyprawie na Mount Everest w 1989 roku, kiedy pięciu polskich uczestników zginęło w lawinie na przełęczy Lho La.
Moja wyprawa na Mount McKinley w 2006 roku pozostawiła niezapomniane wrażenia i niedosyt. Było tylko kwestią czasu, kiedy wrócę na Alaskę. Kiedy Piotr Pustelnik zadzwonił do mnie z pytaniem, czy chciałbym wziąć udział w wyprawie na Mount Logan, odpowiedź była natychmiastowa. Filip Pawluśkiewicz zadeklarował wcześniej swój udział, a ja namówiłem jeszcze Waldka Sondkę, z którym regularnie jeżdżę w góry od wielu lat.
Informacji o wspinaczce na Mount Logan jest niewiele. Krótkie opisy wyspecjalizowanych agencji turystycznych, które organizują wyprawy wysokogórskie, mają charakter marketingowy i nie dostarczają wszystkich niezbędnych informacji. Internet, zwykle nieprzebrane źródło wiedzy, tym razem mnie rozczarował. Nawet opis ekstremalnej wyprawy Marka Klonowskiego i Tomasza Mackiewicza niewiele wniósł do mojej wiedzy o rzeczywistych wyzwaniach, bo ich wyczyn był niezwykły i nie chciałbym go naśladować. Piotr i Filip, najbardziej doświadczeni z nas, zajęli się logistyką i kompletacją sprzętu. Zakup specjalistycznych norweskich sanek Fjellpulken był sporym wydatkiem, ale uznaliśmy go za uzasadniony, biorąc pod uwagę dystans do pokonania do szczytu.
Gdy wylądowaliśmy w Anchorage, nasze sanki wzbudziły ogromne zainteresowanie i podziw, bo zazwyczaj wspinacze wypożyczają tanie plastikowe sanie, które ciągną za sobą na sznurkach przytroczonych do uprzęży. My byliśmy dumni, że posiadamy tak profesjonalny sprzęt. Po półtora dnia w Anchorage, które wykorzystaliśmy na zakupy prowiantu i uzupełnienie wyposażenia, wyruszyliśmy do Chitina.
Transport organizował Paul Claus, i jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kierowcą wiekowego Forda była Eleanor Claus, którą rozpoznałem z fotografii zamieszczonych w albumie „My Wrangell Mountains”, zakupionym na Amazonie krótko przed wyjazdem. Towarzyszył jej John Claus, założyciel Ultima Thule. Eleanor Claus ma ponad siedemdziesiąt lat i wciąż biega maratony, będąc bezkonkurencyjna w swojej kategorii wiekowej.
Po pięciu godzinach spokojnej jazdy dotarliśmy do pasa startowego oddalonego o 3 km od małej miejscowości Chitina, gdzie zbiegają się rzeki Copper i Chitina. Na miejscu nie było nikogo, a Eleanor poinformowała nas, że ze względu na pogodę nie ma możliwości lotu, więc rozbiliśmy namioty.
Postój na pustym lądowisku trwał dwa dni. Czas dłużył się niemiłosiernie, jak to zwykle bywa, gdy po wyjeździe z domu chcielibyśmy jak najszybciej zacząć wspinanie. Oprócz nas, tym samym transportem, przybyli z Anchorage dwaj wspinacze, z których jeden wydawał się Piotrowi znajomy. Okazało się, że to Hans Kammerlander, partner Reinholda Messnera z wielu wypraw na najwyższe szczyty Himalajów. Kammerlander zdobył trzynaście szczytów ośmiotysięcznych, a ze wspinania na Manaslu zrezygnował, po tym jak zginął tam jego przyjaciel.
Wspólnie odwiedziliśmy Chitina i spędziliśmy długi wieczór w zupełnie pustym barze kultowego Hotelu Chitina, gdzie nawiązaliśmy bliski kontakt z właścicielem, który obiecał, że po naszym powrocie z gór przygotuje specjalną kolację z łososiem Red Salmon w roli głównej.
W Ultima Thule pogoda zatrzymała nas na kolejne dwa dni i dopiero trzeciego dnia wieczorem, gdy byliśmy właśnie w rosyjskiej łaźni, Paul dał sygnał, że lecimy, więc w popłochu w ciągu pół godziny spakowaliśmy się i po trzydziestu minutach lotu wylądowaliśmy na lodowcu Quinto Sella (2,800 m n.p.m.). Przygoda wreszcie się rozpoczęła.
Wspinaczka na Mount Logan
Podążanie w kierunku szczytu Mount Logan trudno nazwać wspinaczką. W większości jest to marsz stosunkowo łagodnie nachylonym lodowcem, ale na trasie znajduje się kilka stromych odcinków o nachyleniu 45-50 stopni, co czyni całość sporym wyzwaniem. Główną trudnością jest konieczność transportu dużej ilości bagażu na plecach lub saniach, co związane jest z oczekiwaną długością pobytu. Większość profesjonalnych operatorów zakłada, że wyprawa trwa co najmniej 21 dni. Trasa dojścia do obozu, skąd można atakować szczyt, podzielona jest na 5-6 odcinków, z których większość pokonuje się co najmniej dwukrotnie, aby ograniczyć wagę transportowanego bagażu.
Będąc członkiem czteroosobowej wyprawy z Piotrem Pustelnikiem na czele, nie było mowy o transportowaniu bagażu na raty. Dodatkowo, najlepsze sanki na świecie zobowiązywały do ładowania wszystkiego na raz, chociaż trzeba je było ciągnąć samemu. Hans Kammerlander z partnerem wspinali się w stylu alpejskim, co oznaczało, że mieli ze sobą połowę mniej bagażu. Hans, na co dzień przewodnik górski w Alpach, mieszka w Tyrolu na wysokości ponad 2,000 m n.p.m. i regularnie się wspina, więc trudno go brać za punkt odniesienia.
Pierwsze dni, trzy odcinki, potwierdziły, że trasa jest łatwa i bez większych problemów posuwaliśmy się naprzód, napierając mocno i mając z tego wiele przyjemności. Podejście do przepięknie położonego obozu King Col poniżej King Peak, na wysokości około 4,000 m n.p.m., było przedsmakiem tego, co nas czekało później.
Przejście z Obózu King Col do Prospector’s Pass
- Odległość: Około 6-8 kilometrów.
- Charakterystyka: Ta sekcja trasy jest technicznie wymagająca, z kilkoma stromymi podejściami i koniecznością przekraczania szczelin lodowcowych. Podejście do Prospector’s Pass jest krytycznym etapem, gdzie umiejętności techniczne są niezbędne.
Widok ściany o nachyleniu ponad 50 stopni dał mi pewność, że nie dam rady wspiąć się tam z sankami o długości 1,5 m i wadze 12,5 kg. Byłem bliski rezygnacji, mając ze sobą plecak o pojemności 50 l, a do szczytu było jeszcze daleko. Transportowanie bagażu na trzy razy nie miało sensu. Piotr Pustelnik zaoferował wciągnięcie pustych sanek na koniec ściany, więc zostawiliśmy sanki Waldka Sondki. Postanowiliśmy ciągnąć na jednych sankach wspólny bagaż i część indywidualnego, a resztę nieść w plecaku.
Przejście z Prospector’s Pass do Bazy do Ataku Szczytowego na Football Field
- Charakterystyka: Trasa z Prospector’s Pass do Football Field jest stroma i wymagająca, z nachyleniem sięgającym 30-45 stopni w niektórych miejscach.
Drogę pod przełęcz Prospector’s Pass pokonaliśmy na dwa razy, zakładając obóz poniżej Football Field. Tutaj, na wysokości około 5,200 m n.p.m., musieliśmy podjąć decyzję, czy atakujemy z pominięciem obozu szczytowego, który zakłada się po przejściu przełęczy Prospector’s Pass. Hans Kammerlander, który został zmuszony zawrócić aż do King Col z powodu objawów choroby wysokościowej u partnera, zdecydował się na długie podejście na szczyt. Ja nie mogłem o tym nawet marzyć, bo po ośmiu dniach morderczego wysiłku z pełnym obciążeniem byłem wyczerpany. Piotr Pustelnik zdecydował, że wszyscy idziemy razem i założymy obóz na plateau pod Mount Logan.
Następnego dnia na podejściu pod Prospector’s Pass spotkaliśmy schodzących w dół dwóch mieszkańców Alaski, z których jeden okazał się Polakiem. Spędzili blisko tydzień na plateau Football Field i nie zdołali wejść na szczyt. Brak harszli do nart spowodował, że musieliśmy zdjąć narty na oblodzonej drodze przed przełęczą i założyć raki. Tymczasem Waldek Sondka bez trudu wszedł na przełęcz na nartach, oszczędzając mnóstwo sił.
Zaraz po przejściu przełęczy spotkaliśmy Hansa Kammerlandera z partnerem, którzy zdobyli szczyt! Zjazd na plateau Football Field sprawił mi dużo trudności, bowiem okazało się, że wysokogórskie buty to nie to samo, co buty narciarskie, i wypinały się przy mocnym krawędziowaniu. W zupełnej mgle, będąc u kresu sił i wątpiąc, czy znajdziemy Piotra i Filipa, którzy poszli przodem, a wiatr szybko zacierał ślady nart, nieoczekiwanie natknęliśmy się na ich namiot.
Baza na Football Field i Przygotowania do Ataku Szczytowego
Wyczerpani, ostatkiem sił rozbiliśmy namiot, a ja zasnąłem jak kamień, wypiwszy wcześniej tylko dwa kubki herbaty. Piotr, mając na uwadze moje i Waldka wyczerpanie, postanowił, że następny dzień odpoczywamy przed atakiem szczytowym. Jak się później okazało, była to decyzja brzemienna w skutki.
Rano obudziło nas słońce. Byliśmy w doskonałych nastrojach, oczyma wyobraźni widziałem siebie jutro na szczycie Mount Logan. Dzień odpoczynku był chyba najpiękniejszym dniem wyprawy. Od kilku dni sprawdzałem prognozy pogody, łącząc się z moją żoną za pośrednictwem telefonu satelitarnego Iridium. Pogoda w rejonie masywu Mount Logan jest wyjątkowo niestabilna, ponieważ szczyt jest oddalony zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od wybrzeża Pacyfiku.
Pod wieczór pogoda nagle się zmieniła, a prognozy, które wcześniej napawały optymizmem, odwróciły się. Mieliśmy nadzieję, że to tylko gwałtowna i krótkotrwała nawałnica. W pełnej gotowości do wyjścia spaliśmy jak zające, i może dlatego pamiętam doskonale porywy wiatru, które kładły namiot, a jego wycie nie pozwalało mi spać. Rano sprawdziłem prognozy, które niestety były złe na najbliższe kilka dni. Piotr odezwał się przez radiotelefon, prosząc o sprawdzenie zapasów żywności. Nie musiałem sprawdzać, bo wiedziałem doskonale, że jedzenia wystarczy na jeden dzień.
W trosce o wagę bagażu, wiele żywności zostawiliśmy w bazie na lodowcu Quinto Sella. Z drugiej strony nie sprawdziły się założenia co do szybkości podejścia pod szczyt. Wszystko razem złożyło się na brak żywności w kulminacyjnym momencie wyprawy. Decyzja mogła być tylko jedna – ODWRÓT! Piotr Pustelnik nie czekał na wymianę poglądów, po prostu polecił się pakować, jak tylko burza ucichnie. Spakowaliśmy ekwipunek, założyliśmy narty i ruszyliśmy w dół.
W normalnych warunkach w ciągu kilku godzin zjechalibyśmy do bazy na lodowcu Quinto Sella, skąd Paul Claus miał nas przewieźć samolotem do Chitina. Niestety, kilkadziesiąt centymetrów świeżego puchu śnieżnego znacznie utrudniało zjazd do tego stopnia, że miejscami musieliśmy trasować ślad. Ale ostatecznie, po zmroku, dotarliśmy do lądowiska.
Refleksje po Wyprawie
W ten sposób nie zdobyłem Mount Logan, chociaż byłem blisko, bo według naszych obliczeń potrzebowaliśmy około 3 godzin, by wejść na szczyt. To była bez wątpienia najtrudniejsza wyprawa w moim życiu, dwa razy podczas jej trwania byłem u kresu wytrzymałości fizycznej.
Niewątpliwie popełniliśmy kilka błędów, które miały istotne znaczenie dla powodzenia wyprawy, jak i indywidualnych odczuć. Sanki były błędem, który w efekcie kosztował nas wiele wysiłku, a w końcu musiałem je zostawić i iść dalej z plecakiem. Jack London, opisując w jednym z opowiadań swoje doświadczenia z podejścia na przełęcz White Pass w drodze do Klondike, relacjonuje dwie opcje: krótkie odcinki z ciężkim bagażem i długie odcinki z lekkim bagażem. My spróbowaliśmy trzeciej opcji z użyciem sanek: długie odcinki z ciężkim bagażem, co zaowocowało wyczerpaniem. Niezależnie od tego, to była nie tylko najtrudniejsza, ale równocześnie najpiękniejsza moja wyprawa.
Po dwunastu dniach pobytu na lodowcu wróciliśmy do cywilizacji. Właściciel Hotelu Chitina nie zawiódł – po powrocie spędziliśmy tam noc i zjedliśmy wyjątkową kolację. Red Salmon to najlepszy gatunek łososia, a ten dziki z Copper River jest podobno najlepszy na świecie. Byliśmy głodni jak wilki, a skurczone na wyprawie żołądki nie pozwoliły nam wiele zjeść, jednak jakość tego posiłku będę wspominał do końca życia.
Galeria Mt.Logan 2012
Hej! Dopiero co natrafiłem Twój blog. Nie jestem profesjonalnym wspinaczem, mój rekord to Teide (3718), ale mam mega zajawkę na góry i tak sobie szukam informacji o różnych szczytach. Ten wpis czytało się naprawdę mega fajnie, cały tekst był interesujący. Mam nadzieję że tam jeszcze powrócisz i dojdziesz na samą górę!