Mt. McKinley/Denali 2007

McKinley, Mount McKinley, Mount Denali (6194 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Ameryki Północnej, położony w górach Alaska (USA). McKinley zbudowany jest ze skał krystalicznych (głównie granitów i łupków krystalicznych). Jego masyw pokryty jest wiecznym śniegiem i lodowcami, a największy z nich – o długości ok. 50 km – to lodowiec Muldrow. Względem otaczających go dolin występuje u jego stoków jedna z największych deniwelacji na świecie – ponad 5 kilometrów.

Po raz pierwszy szczyt został zdobyty w 1913 roku. Nazwa na cześć amerykańskiego prezydenta Williama McKinleya, Denali to tradycyjna indiańska nazwa góry. Obecnie masyw McKinleya objęty jest Parkiem Narodowym Denali. Z uwagi na fakt, że jest to najwyższy szczyt Ameryki Północnej, wchodzi on w skład tzw. Korony Ziemi.

Pierwszym Polakiem na szczycie McKinley był Marek Głogoczowski, który zdobył górę w 1970.

Na początku maja 2007 roku, Piotr Pustelnik wspomniał, że zamierza złożyć wniosek o permit na wspinaczkę na wierzchołek Denali. Każdy, kto planuje wspinaczkę na Denali (6190 m n.p.m.) lub Mount Foraker (5304 m n.p.m.), musi uzyskać permit od National Park Service (NPS). Moja reakcja była natychmiastowa – poprosiłem go, aby uwzględnił mnie w składzie wyprawy. Zgodził się, i w ten sposób 26 maja znaleźliśmy się w Anchorage wspólnie z Martyną Wojciechowską, Kingą Baranowską, Filipem Pawluśkiewiczem, Waldemarem Sondką i Piotrem Pustelnikiem. Dla Piotra Pustelnika była to druga wyprawa na Alaskę; on zdobył Denali, ja natomiast miałem jedynie okazję przelecieć nad szczytem samolotem.

Nasz zespół był mocny. Martyna Wojciechowska, znana dziennikarka, była w trakcie realizacji projektu Korona Ziemi, zdobycia wszystkich najwyższych wierzchołków kontynentów. Już wcześniej weszła na Mt. Blanc, Kilimandżaro, Aconcaguę i Mt. Everest, więc nie było wątpliwości, że w górach radzi sobie doskonale. Kinga Baranowska była wschodzącą gwiazdą polskiej himalaistyki – w 2003 roku zdobyła Cho Oyu, w 2006 roku Broad Peak, a na 2007 rok planowała wejście na Nanga Parbat. Waldemar Sondka, długoletni ratownik TOPR, miał na koncie wejście na Aconcaguę oraz wspinaczkę na Broad Peak.

W Anchorage spędziliśmy półtora dnia. Głównym celem pobytu było uzupełnienie ekwipunku w specjalistycznym sklepie REI oraz zakupy prowiantu. Obowiązkowym punktem była również kolacja w Bistro de Paris.

Ekwipunek wyprawy na dworcu W Anchorage
 McKinley Explorer do Talkeetna

Podróż do Talkeetna odbyliśmy pociągiem  McKinley Explorer.  Alaska Railroad oferuje malowniczą trasę z Anchorage do Talkeetna, która trwa około 3 godzin. Podróż ta oferuje spektakularne widoki na Alaskę, w tym rzeki, góry i lasy. W Talkeetna zarejestrowaliśmy się w Denali National Park Service, gdzie odbyliśmy obowiązkowy briefing bezpieczeństwa. Omawiano na nim kwestie związane z pogodą, zagrożeniami lawinowymi i technikami przetrwania. Po rejestracji zarezerwowaliśmy przelot z Talkeetna Air Taxi na lodowiec Kahiltna. Loty planowane są zazwyczaj na poranek, kiedy warunki pogodowe są najbardziej stabilne. Mieliśmy szczęście – pogoda dopisywała, więc około 10 rano wylądowaliśmy na lodowcu Kahiltna, gdzie na wysokości 2200 m n.p.m. zlokalizowany jest Base Camp, główny punkt wyjściowy dla większości ekspedycji na Denali.

Na Lodowiec Kahiltna samolotem
W drodze do Camp 1

Bez zbędnej zwłoki na lodowcu, spakowaliśmy sprzęt na plastikowe sanie i ruszyliśmy w drogę do Camp 1. Planowaliśmy pokonać trasę w trzech etapach, bez pośpiechu, wykorzystując ten czas na wstępną aklimatyzację. Na całej trasie do Camp 3 trzeba było uważać na szczeliny lodowcowe, które mogą być ukryte pod śniegiem. Poruszanie się w zespołach z liną asekuracyjną było koniecznością. Marsz do Camp 1 nie był wymagający, co pozwoliło nam cieszyć się widokami i słońcem. Pokonaliśmy dystans około 8 km, przy przewyższeniu 200 m, w 5 godzin. Dolna część lodowca Kahiltna jest stosunkowo szeroka i płaska. Na tej wysokości szczeliny lodowcowe są obecne, ale wczesną porą roku mogą być pokryte śniegiem, dlatego poruszaliśmy się w zespołach z liną asekuracyjną.

W drodze do Camp 2

Przejście z Camp 1 (2400 m n.p.m.) do Camp 2 (3400 m n.p.m.) było trudniejsze. To dystans około 6 km. Trasa do Camp 2, znanego również jako „11K Camp”, zaczyna się stromo i prowadzi przez środkową część lodowca Kahiltna. Przejście przez sekcję zwaną „Ski Hill” było wymagające – nachylenie stoku sięgało około 35 stopni. Podejście na tym odcinku było trudne, zwłaszcza przy większym obciążeniu plecaków i sanek.

Odcinek z Camp 2 do Camp 3 (4267 m n.p.m.) to dystans około 4,5 km. Trasa ta jest najbardziej wymagająca na drodze z Base Camp do Camp 3. Szczególnie trudna była sekcja „Motorcycle Hill”, gdzie nachylenie wzrastało do około 40-45 stopni. Następnie trasa prowadziła przez „Squirrel Hill” i „Windy Corner” – miejsca znane z silnych wiatrów, które mogły znacznie utrudniać wspinaczkę. To właśnie w tych miejscach zmagałyśmy się z wyjątkowo trudnymi warunkami, i do Camp 3 dotarliśmy bardzo zmęczeni. Późnym popołudniem temperatura spadła, więc naprędce rozbiliśmy namioty, ugotowaliśmy herbatę i położyliśmy się spać. Następnego dnia poprawiliśmy stanowiska, mocowania i postawiliśmy mur ochronny z wyciętych prostopadłościanów śniegu.

Camp 3

Camp 3, zwany „14K Camp”, znajduje się na wysokości około 4267 metrów na grzbiecie West Buttress na Denali i służy głównie aklimatyzacji. Obóz jest usytuowany na dużej, stosunkowo płaskiej półce śnieżno-lodowej na zboczu góry. Choć teren jest w miarę płaski, otaczają go wyższe formacje lodowe i ściany skalne, które częściowo osłaniają obóz przed silnymi wiatrami. Camp 3 oferuje spektakularne widoki na okoliczne szczyty i lodowce. Z obozu widać wierzchołek Denali, wznoszący się majestatycznie nad nami. Na wschodzie rozpościerają się widoki na mniejsze, ale równie imponujące szczyty, takie jak Mount Foraker (5304 m n.p.m.) i Mount Hunter (4442 m n.p.m.). Z Camp 3 rozciąga się także widok na rozległy lodowiec Kahiltna, który przypomina ogromną, białą rzekę wijącą się przez doliny. W bezchmurne dni lodowiec lśni w słońcu, tworząc kontrast z ciemnymi skałami i błękitnym niebem.

Washburn’s Thumb

Droga z Camp 3 do High Camp, położonego na wysokości 5243 m n.p.m., jest zdecydowanie najbardziej wymagającym fizycznie i technicznie odcinkiem wspinaczki na Denali. Po wyjściu z Camp 3 w godzinach porannych, musieliśmy pokonać The Headwall – podejście o długości około 600 metrów, nachylone pod kątem około 40-50 stopni. Wspinaczka odbywała się po stałych linach zamocowanych na lodzie i śniegu. Używaliśmy raków i jumarów, aby bezpiecznie poruszać się w górę. Po pokonaniu Headwall krótko odpoczęliśmy, po czym dotarliśmy do wąskiego grzbietu zwanego „Washburn’s Thumb”. Ten grzbiet miał strome, eksponowane zbocza po obu stronach, a ścieżka była wąska i technicznie trudna. Uważne i precyzyjne ruchy były tutaj kluczowe, zwłaszcza przy zmiennych warunkach pogodowych, które powodowały oblodzenie. Po przekroczeniu Washburn’s Thumb dotarliśmy do relatywnie płaskiego odcinka na grzbiecie, co było krótkim momentem wytchnienia przed ostatnim podejściem do High Camp. Trasa oferowała spektakularne widoki na lodowiec Peters Glacier oraz okoliczne szczyty. Ostatnia część drogi prowadziła przez strome zbocze, na którym wspinacze musieli przejść przez kilka trudnych odcinków.

High Camp
Widok Camp 3 z High Camp

Po osiągnięciu wysokości 5243 metrów dotarliśmy do High Camp, który jest główną bazą przed atakiem na szczyt. High Camp jest zlokalizowany na eksponowanym grzbiecie West Buttress, gdzie warunki pogodowe są ekstremalne, nawet latem. Często wieje tu porywisty wiatr, osiągający prędkość ponad 100 km/h, a w nocy temperatura spada znacznie poniżej -30°C. Jednak widoki z High Camp należą do najbardziej spektakularnych w całym wspinaczkowym świecie. Z obozu roztacza się ogromna panorama gór Alaski, sięgająca setek kilometrów w każdą stronę. Na wschodzie i południu widać rozległe lodowce, a na zachodzie pasma górskie i dalekie równiny, aż po horyzont. Z High Camp można również dostrzec Summit Ridge, grzbiet prowadzący na szczyt Denali. Widok na Mount Foraker i Mount Hunter, podobnie jak z Camp 3, był niesamowity – widzieliśmy również morze chmur, które rozciągało się poniżej obozu, tworząc surrealistyczne wrażenie, jakbyśmy znajdowali się na wyspie otoczonej oceanem bieli.

Morze chmur z High Camp

Atak na szczyt Denali rozpoczęliśmy wcześnie rano. Wyszliśmy jako ostatni, około 5:00, aby maksymalnie wykorzystać okno pogodowe. Zabraliśmy ze sobą minimalny sprzęt, aby zredukować wagę i przyspieszyć wspinaczkę. Piotr prowadził, za nim szły Martyna z Kingą, potem ja z Waldkiem, a na końcu Filip. Piotr nie forsował dużego tempa, szliśmy spokojnie, nie odczuwając zbyt dużego wysiłku. Pierwszym kluczowym punktem trasy było Denali Pass, znajdujące się na wysokości około 5547 metrów. Był to stromy trawers, który wymagał dużej ostrożności, zwłaszcza przy wietrznej pogodzie i oblodzonym terenie. Po przejściu Denali Pass, trasa prowadziła przez odcinek nazywany „Autobahn” – rozległy stok, który wspinacze musieli pokonać na dużej wysokości. Nazwa „Autobahn” pochodzi od ryzyka szybkiego zsuwania się na tym odcinku, jeśli rakiety śnieżne nie złapią przyczepności na lodzie. Stok był długi i monotonny, a wysiłek fizyczny na tej wysokości był niezwykle wyczerpujący.

Kiedy dotarliśmy do Archdeacon’s Tower, kolejnego trudnego technicznie punktu trasy, zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Archdeacon’s Tower to stroma sekcja, która spowalniała tempo wspinaczki. Droga przez „The Football Field”, znajdujący się na wysokości około 5943 metrów, wydawała się długa i monotonna. Piotr czekał na nas przed „Pig Hill”, ostatnim odcinkiem wspinaczki na szczytowy grzbiet. „Pig Hill” był krótkim, ale stromym podejściem, które wymagało maksymalnego wysiłku. Na Summit Ridge dotarłem jako drugi, zaraz za Piotrem. Summit Ridge to szczytowy grzbiet, wąski i eksponowany. Ostatnie metry na szczyt są technicznie łatwiejsze, ale niezwykle wymagające ze względu na wysokość i zmęczenie.

Mt. Foraker i Camp 3 z perspektywy Ridge Summit

Powrót do High Camp odbywał się w pośpiechu, ponieważ pogoda zaczęła się gwałtownie pogarszać i spodziewaliśmy się zamieci. Szczęśliwie dotarliśmy do obozu w momencie, kiedy widoczność gwałtownie się zmniejszyła z powodu wiatru i mgły. Nazajutrz zeszliśmy do Camp 3, a kolejnego dnia do Base Camp, gdzie musieliśmy czekać aż trzy dni na poprawę pogody, umożliwiającą lądowanie samolotów na lodowcu Kahiltna.

Była to niezapomniana wyprawa, pełna wyzwań, ale także spektakularnych widoków i doświadczeń, które zostaną w pamięci na zawsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *