MSL Patagonia 2009

Mapa podróży


Zobacz dużą mapę

Patagonia – to określenie znane powszechnie, nawet, jeśli jego precyzyjna definicja umyka naszej uwadze. Trudno jednoznacznie powiedzieć dlaczego, ale to fakt. Niejednokrotnie nie wiemy skąd, ale nazwa – Patagonia jest nam znana i niewytłumaczalnie bliska. Być może ze względu na to że Patagonia, to dźwięczne i łatwe do zapamiętania słowo, a jego wymowa nie sprawia trudności w żadnym języku. Gdy zastanowimy się nieco, to każdemu z nas przychodzą na myśl inne konotacje – Cieśnina Magellana, Ziemia Ognista (koniec świata), Kanał Beagle, Przylądek Horn, Cerro Torres i Fitz Roy, Torres del Paine i lodowiec Perito Moreno, bezkresny step, farmy bydła i owiec, ale także niezwykłe postacie znanych podróżników i odkrywców jak Ferdynand Magellan, Sir Francis Drake, Charles Darwin. Dla wielu, młodych i starszych, Patagonia nierozłącznie wiąże się z postacią Antoine de Saint-Exupery i jego niezapomnianej opowieści Mały książę, ale także Nocny lot. Dla współczesnych podróżników, raczej niż turystów, którym wystarczają przewodniki typu Lonely planet, Rough guide, czy Time out, lekturą obowiązkową z zakresu literatury drogi stała się książka Bruce’a Chatwina W Patagonii. Szkoda, że nikt ze znanych pisarzy argentyńskich, Jose Louis Borges, Julio Cortazar, Ernesto Sabato, nie poświęcili uwagi Patagonii. Pozostaje zatem lektura urodzonego w Quimchi (Chiloe) pisarza chilijskiego Francisco Coleone, którego zbiór opowiadań Opowieści z dalekiego Południa, daje znakomity pogląd na historię, przyrodę i życie w różnych częściach tego ogromnego i zróżnicowanego terytorium, na Ziemi Ognistej, w Patagonii Północnej i na wyspie Chiloe.

Patagonia jako pojęcie geografii fizycznej zajmuje obszar na południe od rzeki Rio Negro w Argentynie i Rio Biobio w Chile. To region zróżnicowany pod względem geograficznym i w większości mało przyjazny dla człowieka. Na zachodzie od relatywnie niskiego pasma Andów bezkresne stepy argentyńskiej części Patagonii przez większość roku chłoszcze suchy i zimny wiatr. Zachodnia Patagonia to wąski, długi pas lądu, gdzie góry schodzą prawie do morza, a jego urozmaicona linia brzegowa układa się w mnóstwo przepięknych fiordów. Wzdłuż wybrzeża rozciąga się labirynt wysp. Teren porasta gęsty las o podmokłym podłożu. Rejon ten w przeciwieństwie do stepów Rio Negro, Chubut i Santa Cruz w Argentynie ma nadmiar wody z powodu częstych opadów deszczu dzięki południowo zachodnim wiatrom, przynoszącym masy powietrza znad Pacyfiku. Najwyższe szczyty południowej części pasma Andów wznoszą się na wysokość nieco ponad 3000 m, zatrzymując większość opadów po stronie zachodniej i tworzą największą pokrywę lodową poza Antarktydą.

Patagonia nie jest regionem przyjaznym dla życia. Wegetacja jest w części wschodniej uboga, góry targane są zimnym, przejmującym wiatrem, a również zachód jest zimny, wietrzny i deszczowy. Na obszarze pięciokrotnie większym niż Włochy mieszka mniej ludzi niż w aglomeracji Warszawy. Rdzenni mieszkańcy tych obszarów to Mapuche i Tehuelche na północy, Halakwalup na południu Chile oraz Selknam (Ona) i Yahgan (Yamana) na Ziemi Ognistej. W okresie kolonizacji hiszpańskiej aktywność militarna, gospodarcza i polityczna koncentrowała się najpierw na terytoriach, gdzie eksploatowano metale szlachetne. Później możliwość rozwoju produkcji rolnej na żyznych ziemiach w przyjaznym klimacie przyciągała kolonizatorów z Hiszpanii. Patagonia nie oferowała ani jednego ani drugiego, dlatego przez wieki pozostawała niezauważona. Początki jej eksploracji wiążą się nierozłącznie ze strategicznym znaczeniem Cieśniny Magellana dla transportu i handlu międzynarodowego. Do początków XIX w i uzyskania niepodległości wielu państw na tym kontynencie handel pomiędzy Ameryką Łacińską a Europą, z wyjątkiem Brazylii, był monopolem Hiszpanii. Stąd wszystkie próby kolonizacji Patagonii podejmowane były przez Hiszpanów i nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Przyroda prędzej, czy później zniechęcała przybyszów, wielu skuszonych wizją Nowego Świata zapłaciło życiem za ten krok. Dopiero po uzyskaniu przez Argentynę niepodległości, wraz z otwarciem tego kraju dla interesów gospodarczych innych krajów europejskich zainteresowanie nieurodzajną ziemią Patagonii wzrosło. Przełom nastąpił na początku dwudziestego wieku, gdy okazało się, że stepy Patagonii nadają się do hodowli owiec. Powstały ogromne farmy i miliony owiec, a później także krów zadomowiły się tutaj na dobre. Dzisiaj to właśnie rolnictwo i eksploatacja złóż ropy naftowej i gazu stanowi o znaczeniu gospodarczym tego regionu. Pomimo wszystko Patagonia to region bezkresnych stepów, surowych, cudownych górskich krajobrazów, niezwykłych lodowców i urzekających fiordów.

Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych ekspansja terytorialna i ekonomiczna białego człowieka doprowadziła do wyniszczenia ludności tubylczej. Ostatni rdzenny mieszkaniec Ziemi Ognistej zmarł 1999 r., w Północnej części Patagonii mieszka jeszcze nieco ponad milion Mapuche, przedstawicieli walecznego plemienia, które przez blisko 300 lat skutecznie przeciwstawiało się kolonizacji hiszpańskiej. Zdecydowana większość mieszkańców Patagonii w Argentynie ma swoje korzenie w krajach europejskich, głównie – Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Chorwacjii w Niemczech. Podobnie w Chile, chociaż tutaj Mapuche są wyjątkowo dobrze reprezentowani, szczególnie na północy w regionie Araucania i Los Lagos.

Wyjeżdżając do Ameryki Południowej w podróż Panamericaną było dla mnie sprawą oczywistą, że Patagonia stanie się ukoronowaniem wyprawy. Do Buenos Aires, które jest końcowym punktem Carretera Panamericana, dotarliśmy na początku kwietnia 2009 roku i postanowiliśmy wrócić do domu, bowiem w Argentynie właśnie rozpoczęła się jesień, a to jest zdecydowanie zły okres na wyjazd do Patagonii. Nasz samochód, którym odbyliśmy podróż z Nowego Jorku do Buenos Aires – Jeep Wrangler Rubicon został na parkingu zapewnionym w ostatniej chwili przez przypadkowo poznanego Argentyńczyka.

Powrót do Buenos Aires nastąpił 11 listopada 2009 r., późną argentyńską wiosną, co miało zapewnić dobrą pogodę i temperatury pozwalające na spędzanie nocy w namiocie, który mamy zainstalowany na dachu. Jak zawsze plan podróży był ograniczony do zarysu trasy i głównych punktów zainteresowań. Celem końcowym była jest Ushuaia, położona na południowym krańcu Ziemi Ognistej, zwana miastem na końcu świata. Początkowo zamierzałem sprzedać samochód po zakończeniu podróży, ale okazało się to z wielu względów niemożliwe – wysokie cło i biurokracja odstraszyła mnie skutecznie. Ponieważ samochód trzeba wysłać transportem morskim do Polski, a jedynym portem nadającym się do tego jest Valparaiso (Chile) lub Buenos Aires więc nie pozostało nam nic innego jak wrócić do Buenos Aires inną drogą, przez Patagonię chilijską i w ten sposób przejechać wszystkie warianty Panamericany, ten kończący się w Ushuaia, jak również przedłużenie oficjalnej Panamericany z Santiago de Chile do Puerto Monnt i dalej do Villa O’Higgins (Carretera Austral).

Przed wyjazdem, wspólnie z Marzeną określiliśmy główne punkty zainteresowań, które postanowiliśmy zrealizować, reszta podróży ma być DROGĄ, podziwianiem krajobrazów, przeżyciem spotkań i rozmów z ludźmi, rozkoszowaniem się miejscowymi potrawami i znakomitym winem.

W założeniach programu wyprawy na pierwszym miejscu znalazł się trekking wokół legendarnego szczytu Fitz Roy z nadzieją na możliwość podziwiania Cerro Torres w Parku Narodowym de los Glacieres. Lodowiec Perito Moreno jest magnesem przyciągającym ludzi z całego świata, my również daliśmy się skusić opisom tego zjawiskowego miejsca. Wieloryby na półwyspie Valdez były marzeniem Marzeny od zawsze, więc Puerto Madryn zostało wpisane na listę. Farmy owiec w Patagonii to chyba najbardziej charakterystyczny element mojego wyobrażenia o tej części świata, więc wizyta w Estancii, o ile to możliwe kilka noclegów, było naszym priorytetem, który chcieliśmy zrealizować ad hoc, tj. zatrzymując się tam, gdzie nam się spodoba najbardziej. Wizyta w winnicach Patagonii (Nequen, Rio Negro) o których ostatnio bardzo głośno, bowiem wina z tych winnic nieoczekiwanie zostały nagrodzone w najważniejszych konkursach światowych, to mój pomysł. San Carlos de Bariloche i San Martin de los Andes były miejscami gorąco polecanymi przez znajomych Argentyńczyków, wpisaliśmy je zatem na listę priorytetów ale bez przekonania. Ruta 40 w Argentynie to jak Highway 66 w USA, albo nawet coś więcej, bo argentyńska trasa ma więcej autentyzmu niż jej amerykański odpowiednik. Podróżując w Patagonii samochodem nie da się jej ominąć, więc nie musieliśmy planować, by zrealizować ten oczywisty cel. W drodze powrotnej musieliśmy dokonać trudnego wyboru pomiędzy podróżą statkiem z Puerto Natales do Puerto Monnt a jazdą samochodem 800 km odcinkiem Carratera Austral. Wybraliśmy drugi wariant, bowiem tym razem dysponujemy samochodem, na przyszłość odkładając podróż fiordami Patagonii. Carratera Austral stała się kultową trasą Patagonii. Jest wciąż trudna do pokonania ze względu na szutrową nawierzchnię i ulewne deszcze, które zmieniają w oka mgnieniu szosę w nieprzejezdny trakt, a występujące z brzegów rzeki nie dają szans na przejazd przez mosty. Jednak krajobrazy stromo wystrzelających w niebo szczytów andyjskich, jezior i lasów są warte ryzyka i wysiłku niezbędnych do przejazdu ta trasą, która wymaga dobrze przygotowanego do tych warunków pojazdu. Pewniakiem na liście miejsc do odwiedzenia jest wyspa Chiloe, największa poza Ziemią Ognistą w Ameryce Południowej, z wielu względów interesująca, a jej zabytki architektury sakralnej (drewniane kościoły) zostały nawet wpisane na światową listę Pomników Dziedzictwa Kultury UNESCO. Jadąc do Santiago de Chile drogą Ruta 5 będzie okazja odwiedzin w najbardziej znanych winnicach Chile, zobaczymy na którą wypadnie, decyzję podejmiemy ad hoc. Produkty wielu z nich znam, więc z tym większym zainteresowaniem zobaczymy jak produkcja tych doskonałych win wygląda na miejscu. To wszystkie punkty programu określone przed wyjazdem, niektóre z nich nawet dość nieprecyzyjnie. Relacje i zdjęcia z podróży będą zatem najlepszym opisem naszych wrażeń i przeżyć. Do Patagonii jedziemy z wielkimi nadziejami na romantyczne przeżycia i bez żadnych uprzedzeń.

31 grudnia 2009 został określony jako dzień powrotu i ma to swoje znaczenie. Od początku 2010 roku zamierzam poświęcić się realizacji kolejnego projektu zawodowego. Na kolejne podróże, mam nadzieję, przyjdzie czas w przyszłości. Ale tymczasem mam jeszcze coś do zrobienia, wiedzę i doświadczenie ostatnich dwudziestu lat, chciałbym wykorzystać w swoim ostatnim przedsięwzięciu z udziałem najlepszych moich współpracowników i przyjaciół. Jestem to im winien, bo to oni w drugim szeregu pracowali dotychczas na moją pozycję i sukcesy. Oczywiście, każdy z nich był w jakimś stopniu współautorem dotychczas zrealizowanych projektów, ale to ja byłem głównym architektem i kierownikiem budowy. Teraz na mnie kolej, by stworzyć szanse innym, zaprosić ich do pierwszego szeregu. Do mnie należy stworzenie założeń i podstaw organizacji projektu. Realizacja to wyzwanie dla zespołu, wspólne zadanie i odpowiedzialność. Jak się uda osiągnąć sukces, to każdy z nas będzie miał w nim bezpośredni udział.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *