Laguna Verde-PUMA – dzień 81


Zobacz dużą mapę

Wspaniałe  wrażenia z Laguna Verde w Boliwii postawiły niezwykle wysoko poprzeczkę dla każdej następnej laguny na naszej drodze. Dlatego docierając do Laguna Verde pod Ojos del Salado mieliśmy  wysokie oczekiwania.

Laguna Verde w Chile, nad którą spędziliśmy 7 dni, gdy Sławek przygotowywał się do wejścia na Ojos del Salado to niezwykłe miejsce, z pozoru i na pierwszy rzut oka niewinnie przecudne i przyjazne. Słonowodne jezioro otoczone jest górami bądź łańcuchami górskimi, z których większość to nevados – szczyty pokryte śniegiem, przeglądające się w tafli wody. Od zachodu, wzdłuż głównego dopływu – Rio de Peńas Blancas znajdowało się pasmo Peńas Blancas, dalej od północy przede wszystkim wspaniały nevado o nazwie Cerro Laguna Verde (5832 m) – gwiazda aparatów fotograficznych, w tym również mojego, następnie pasmo Falso Azufre i od zachodu Cerro de San Francisco (6018 m) – jedyny szczyt, z którego można podziwiać w całości jezioro Laguna Verde. Szczyty otaczające jezioro od południa – to już bezpośrednie sąsiedztwo Ojos del Salado (6893 m): śliczny Incahuasi (6621 m), El Fraile (6061 m), El Muertito (5961 m), El Muerto (6488 m) i Cerro Mulas Muertas (5878 m) – wszystkie w okolicach lub powyżej 6 tysięcy metrów.

Mieszkaliśmy razem z 3 pracownikami firmy Adventurismo, organizującej wyprawy w rejonie Ojos del Salado, w małym refugio nad samym brzegiem jeziora. Refugio znajdowało się pomiędzy trzema oczkami,  zasilanymi wodą z gorącego źródła -Terma Estrella Verde (ok. 45 st. C).  Kąpieli termalnych można było zażywać na zewnątrz – kąpiele „z widokiem”, lub w refugio, w baseniku (ok. 2 m x 2 m o głębokości ok.80 cm), przez który przepływała ciągle świeża woda z term.

Laguna była cudowna i urzekająca, ale tylko od wschodu słońca do wczesnego popołudnia, ok.  godziny 13-ej, gdy zaczynał wiać i wyć zimny, silny, porywisty, jakby złowieszczy wiatr i wówczas Laguna Verde pokazywała swoje drugie oblicze – surowe i groźne, budzące respekt.  Ten wiatr, niczym rodem z Patagonii, bronił jej dzikości, surowości. Byliśmy przecież na pustyni, na wysokości powyżej 4300 m npm.Słonowodne jezioro było martwe, bez życia, a nieostrożnym zwierzętom, które tu, w poszukiwaniu wodopoju,  przez przypadek docierały niosło zagładę, o czym świadczyły szkielety mułów, guanaco, jakie widzieliśmy nad brzegiem. Również nazwy otaczających szczytów: Mulas Muertas, El Muertito, El Muerto brzmiały ostrzegawczo.

Na pierwsze przedpołudnie w Laguna Verde (środa – dzień 81) była zapowiedziana wycieczka „do pumy”.  Od rana ruszaliśmy się niemrawo – 1 szy dzień aklimatyzacji, w efekcie wyszliśmy dość późno – około 10-ej. Idąc wzdłuż linii brzegowej około 6 – 7 km, po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ją. Leżała około 20 m od wody. Pierwsze wrażenie było wstrząsające. Młoda puma, która zamiast do wodopoju (dwa dopływy Laguna Verde niosą słodką wodę) napiła się słonej wody z jeziora. Nie była już w stanie odejść daleko. Upadła blisko brzegu, a zimny, ostry wiatr, niosący kropelki słonej wody zabalsamował jej ciało.  Przewodnicy, którzy ją znaleźli około 2 lata temu postanowi zostawić ją w tym samym miejscu. Skamieniała puma śpi więc sobie pośród skał nad brzegiem Laguna Verde, a popołudniowy wiatr konserwuje jej białe ciało.

Wracając  z  wycieczki  szliśmy  ostro pod  wiatr. Wiało niemiłosiernie, że z trudem można się było utrzymać na nogach.  Około 8 km i 3 godziny spaceru na wysokości 4300 m npm w pierwszym dniu pobytu dało się nam we znaki.