O 14-tej, zaraz po zejściu z wierzchołka Iztaccihuatl, pożegnałem się z przewodnikiem i wyruszyliśmy w drogę do Puebla, miasta założonego w 1531 roku, zamieszkałego przez 1,5 mln mieszkańców, które jest stolicą stanu o tej samej nazwie. Puebla jest znana z pięknej kolonialnej architektury, wspaniałych kościołów i katedr oraz tradycyjnej kuchni, dlatego spieszyliśmy się na kolację w El Mural de los Poblanos.
Po drodze zatrzymaliśmy się w Choluli, gdzie w październiku 1519 roku dotarł Hernán Cortés, hiszpański konkwistador, który odegrał kluczową rolę w podboju Meksyku. Wówczas Cholula była jednym z najważniejszych miast w Imperium Azteków, znanym z religijnego znaczenia i potężnej piramidy, największej pod względem objętości na świecie, zbudowanej przez prekolumbijskie cywilizacje. W obawie, że Cholulanie mogą planować atak na jego wojska, Cortés zdecydował się na prewencyjny atak. Doszło do masakry, podczas której zginęły tysiące mieszkańców miasta. To brutalne wydarzenie miało na celu zastraszenie innych miast i pokazanie siły hiszpańskich konkwistadorów, co ostatecznie ułatwiło dalszą kampanię Cortésa przeciwko Aztekom. Piramida, będąca świątynią ku czci Quetzalcoatla, powstawała od III wieku p.n.e. do IX wieku n.e. Podstawa budowli ma powierzchnię około 18,2 hektara, a wysokość wynosi 54 metry. Na szczycie znajduje się kościół Nuestra Señora de los Remedios, który odwiedziliśmy.
W Puebli mieliśmy kłopot, by znaleźć wcześniej wybrany hotel, gdyż GPS zawiódł ponownie. Okazało się, że w mieście są dwie ulice o tej samej nazwie, co nie powinno się zdarzać, a Garmin wybrał niewłaściwą i drugiej w ogóle nie mógł znaleźć. Ostatecznie wylądowaliśmy jeszcze przed zmrokiem w Hotel Posada del San Pedro w Centro Historico niedaleko głównego placu. Szukając piechotą odpowiedniego hotelu w centrum miasta, poruszałem się w pełnym ekwipunku górskim, gdyż po zejściu wsiadłem do samochodu zdejmując tylko kurtkę. To musiało wzbudzać niejakie zainteresowanie otoczenia, bo w Puebli było już przyjemnie ciepło, ale marzyłem o kąpieli i chciałem wtedy zrzucić ubranie, w którym chodziłem przez ostatnie 48 godzin. Na głównym placu zaczepił mnie pucybut, wskazując na moje kompletnie umorusane, zakurzone wulkanicznym pyłem La Sportivy. Oczywiście skorzystałem z jego usług, zwracając uwagę na szczegółową kosmetykę butów, które miały poczekać do następnego ciekawego szczytu w pobliżu Panamericany. Potem prysznic i na koniec dnia kolacja w dobrej restauracji El Mural de los Poblanos Link do restauracji.
W Puebla spędziliśmy noc w Hotel Posada de San Pedro, by od rana zwiedzać miasto. Ograniczyliśmy zwiedzanie do Katedry, Zócalo i przede wszystkim Museo Amparo, zlokalizowanego w historycznym centrum Puebli. Marzena nalegała, aby spędzić tutaj kilka godzin i zapewniam, że to był dobry czas. Museo Amparo jest jednym z najważniejszych muzeów sztuki i historii w Meksyku. Zostało otwarte w 1991 roku i mieści się w dwóch historycznych budynkach – jednym z XVII wieku, który pierwotnie służył jako szpital i klasztor, oraz drugim z XIX wieku, który był rezydencją rodziny Espinosa. Muzeum posiada jedną z najbardziej imponujących kolekcji sztuki prekolumbijskiej, kolonialnej oraz współczesnej w Meksyku.
O 16:00 wyjechaliśmy w kierunku Oaxaca, dokąd dotarliśmy po 23:00. Marzena znalazła wspaniały hotel butikowy, Hotel Sierra Azul, gdzie spędziliśmy kolejne dwie noce.