Winnice Patagonii

Patagonia to nie tylko step, owce, lodowce i góry. Dla wielu może być zaskakującym, że od ponad 100 lat w Patagonii uprawia się winną latorośl i produkuje wino. Winnice Rio Negro, w tym Bodega Humberto del Canale, mają bogatą tradycję i spore uznanie dla swoich produktów. Winnice Rio Negro  zajmują ok. 3000 ha ziemi, co stanowi niespełna 5% powierzchni upraw winnej latorośli w Argentynie. Marcus Cabernet Franc z Bodega Humberto del Canale może zadowolić najbardziej wymagających koneserów. Udaje się tutaj doskonale Pinot Noir oraz Merlot, chociaż tradycyjnie Malbec zajmuje największą powierzchnię upraw.

W 1999 r. Julio Viola, biznesmen i czołowy developer w Neuqen, przedsiębiorca dobrze znany w regionie otrzymał 2,5 mln USD kredytu rządowego na zakup 3000 ha ziemi w dolinie Patricio del Chanar (30 km od Neuqen). Od wielu lat uprawia się tutaj z powodzeniem owoce, głównie jabłka. Nawet jedna z miejscowości na początku doliny nazywa się Manzanilla – Jabłko. To dolina o szerokości ok. 3 km, środkiem której płynie Rio Neuquen zasilana przez śniegi i lodowce niedalekich Andów. Stanowi ona piaszczystą równinę porośniętą kępami krzewów, ograniczoną wysokimi na 100 -150 m prawie pionowymi ścianami. Powyżej doliny rozpościera się ogromny płaskowyż północnej Patagonii o wysokości 550 m. Z lotu ptaka dolina wygląda jak potężna dziura wzdłuż brzegów Rio Neuquen. Julio Viola nie miał zielonego pojęcia o rolnictwie i winnicach w szczególności. Ma natomiast z pewnością instynkt do interesów. Neuquen rozwija się dzięki ropie naftowej, którą się tutaj wydobywa i przerabia. Jest również jednym z głównych centrów sadownictwa w Argentynie. Na zakupionej ziemi Viola stworzył system kanałów zasilanych wodą z Rio Neuquen, które nawadniają areał 3000 ha. Sprowadził fachowców z Mendozy i Francji znających się na rzeczy i na większości areału  posadził krzewy Malbec, Merlot, Piont Noir, Cabernet Savignon, Savignon Blanc i Chardonnay. Pierwszy zbiór z przeznaczeniem na produkcję wina nastąpił w  2003 r. Viola zostawił sobie nieco ponad 1/3 plantacji, resztę sprzedał z dużym zyskiem jako winnice zbudowane pod klucz.  Nabywcami byli inwestorzy nowi w biznesie winiarskim – miejscowi sadownicy, jak rodzina Schroeder czy Grafinia, inwestorzy finansowi związani z regionem, jak spółka NQN, a nawet zagraniczni inwestorzy branżowi (Concha&Toro z Chile). Dźwignią rozwoju winnic w Neuquen stał się marketing marki Patagonia. Bodega en Fin del Mundo, Universo Austral – same nazwy mówią za siebie. Wszystkie wykorzystują świadomie swą lokalizację jako wyróżnik, ich wina sygnowane są nazwą Patagonia Argentina jako miejsca pochodzenia. Nazwa Patagonia  pojawia się w każdym możliwym kontekście i miejscu na etykiecie i w materiałach promocyjnych. Bazuje na powszechnej znajomości marki Patagonia i osiąga niewątpliwie swój cel, a nawet więcej, kreuje ciekawość na bazie zaskoczenia. Mało kto się spodziewa, że w Patagonii można produkować wino. Okazuje się, że tak i to bardzo dobre. Wszystkie bez wyjątku winnice w San Patricio del Chanar to dzieło Julio Violi.  Jego Bodega del Fin del Mundo ma obecnie powierzchnię 850 ha i w sąsiedztwie jeszcze trochę ziemi na dalszy rozwój. Pozostałe są relatywnie małe, wielkości 100 -200 ha, a to w warunkach Argentyny jak butik. Większość produkcji eksportują, to właśnie leżało u podstaw ich stworzenia, inaczej bowiem trudno byłoby sprzedać swoje produkty na konkurencyjnym krajowym.

Odwiedziliśmy trzy winnice NQN, Bodega Fin del Mundo i Familia Schroeder. Najlepsze wrażenie wywarła Bodega Familia Schroeder. Pięknie utrzymane i wspaniale położone plantacje krzewów, nowoczesny budynek wkomponowany w strome zbocze doliny, unikalny grawitacyjny system produkcji eliminuje użycie pomp na każdym etapie procesu produkcji wina. Nad plantacją i procesem produkcji czuwa doświadczony winiarz, którego rodzina sadowników podkupiła z Bodega Salentein z Mendozy. Wina są firmowane marką Saurus, co nawiązuje do słowa dinosaurus, zwierzęcia, którego szczątki znaleziono na terenie winnicy podczas budowy. Niezależnie jak dużo w tym prawdy, story sprzedaje się dobrze, a produkty znakomicie. Pinot Noir Familia Reserva Schreoder, to jeśli nie najlepszy, to jeden z najlepszych trunków tego rodzaju w Argentynie. Merlot udaje się tutaj także doskonale, podobnie jak w NQN i Bodega del Fin del Mundo, gdzie także mieliśmy okazję próbować dobrych Savignon Blanc. Bodega del Fin del Mundo i  NQN produkuje niezłe wina musujące w procesie szampana. Obiad w restauracji prowadzonej w winnicy Familia Schroeder był smakowitym podsumowaniem naszej wizyty w dolinie San Patricio del Chanar. Wiosna to pewnie początek sezonu turystycznego, więc nie spotkaliśmy w winnicach żadnych turystów, a w przestronnej restauracji oprócz nas były jeszcze tylko dwie osoby. Wspomnienie zatłoczonych restauracji w winnicach Mendozy wprawiło mnie w zamyślenie, skąd tutaj na odludziu – 1200 km od Buenos Aires i 600 km od San Carlos de Bariloche, gdzie można się spodziewać tłumów – mają się wziąć turyści. Faktem jest, że poprzedniego dnia poszukiwanie przyzwoitego noclegu w Neuquen, zaskoczyło nas niezmiernie, bo okazało się, że w  polecanych hotelach nie ma miejsc. Na szczęście udało nam się znaleźć dość przypadkowo, kwaterę prywatną na przedmieściach. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – mówi przysłowie. Dzięki temu zjedliśmy kolację w fajnym przybytku o nazwie Parilla Jose y Jose, otwarty o 23.00, gdzie przybyliśmy za radą gospodyni, niezwłocznie po tym jak zdołaliśmy się zakwaterować.  Jak można się spodziewać menu składało się z argentyńskich steków i czerwonego wina – Malbec Reserva Famila Grafinia z pobliskiej winnicy. Jeden z właścicieli stal za barem, drugi w kuchni przygotował mięso. Trzeci Jose, któremu zawierzyliśmy przy wyborze potraw i wina, podawał posiłki do stołów i zastrzegł się, że on tu tylko pracuje w odróżnieniu od jego wspaniałych chlebodawców. Pora była późna, ale przy stołach było jeszcze sporo ludzi, przed północą przybyli kolejni goście. Przy stolikach spożywały posiłki całe rodziny z dziećmi w wieku kilku lat, co wziąwszy pod uwagę późną porę  wprawiło nas w zdumienie. Argentyńczycy są gadatliwi, jak wszyscy Latynosi, otwarci i życzliwi. Wzbudziliśmy ich ciekawość, bo pewnie wszyscy inni znali się przynajmniej z widzenia.  Wywiązały się rozmowy i opowieści. Na koniec, jedna z kobiet jeszcze wybiegła z restauracji za nami, by nam powiedzieć, że okolica nie należy do bezpiecznych i powinniśmy uważać.