Panajachel – dzień 19 i 20


Zobacz dużą mapę

Gdy opuszczaliśmy Panajachel Marzena ze smutkiem stwierdziła, że  Gwatemala pozostawia duży niedosyt, pomimo spędzenia tutaj kilku dni w najciekawszych miejscach i przejechania blisko 1500 km.  Jak się później okaże, to był najdłuższy niewymuszony  pobyt w kraju Ameryki Środkowej w czasie naszej podróży. Przejazd drogą pnącą się wysoko zboczami Kordylierów  nad Jeziorem Atitlan przerywaliśmy co chwila okrzykami zachwytu. Nie dziwię się, że Gwatemalczycy twierdzą, że to najpiękniejsze jezioro na świecie. Odbijające się w krystalicznie czystej wodzie otaczające je góry i wyrastające niemalże z wody wulkany o wysokości do 3537 m npm (Atitlan, San Pedro, Toliman) robią piorunujące wrażenie. Zatrzymywaliśmy się co chwila by utrwalić widoki na cyfrowych zdjęciach. Cyfrowy świat pozwala robić zdjęcia bez opamiętania w przekonaniu, że to stwarza szansę na wybór naprawdę najlepszych. Po jakimś czasie wprowadziliśmy ograniczenia w przystankach, bo podróż mogłaby się ponad miarę wydłużyć.  Na jednym z przystanków spotkaliśmy grupę Gwatemalczyków, która jak się okazało zwiedza okolice jeziora w weekend. Dwie rodziny podróżowały wokół jeziora środkami publicznej komunikacji, które są tanie i przez to dostępne dla nich. Jako, że autobusy zatrzymują się na żądanie  w dowolnym miejscu, to zwiedzanie staje się łatwe.  Zdjęcia pokazują, że piękno tych okolic jest doceniane i dostępne także dla uboższych obywateli Gwatemali. W okolicach San Lucas Toliman mogliśmy podziwiać plantacje najwyższej jakości kawy, położone na poziomie 1000-1600 m  npm.